środa, 1 sierpnia 2012

7

                                                                        MUZYKA

 Przez resztę drogi nie odzywałam się. Nie czułam się swobodnie w ich towarzystwie. Oni gadali sobie spokojnie, śmiali się, a ja tylko patrzyłam na widoki zza szyby. Nigdy nie miałam wielu przyjaciół, a jeśli już ich miałam to odeszli ze względu na moich rodziców. Nie, to nie byli prawdziwi przyjaciele.
  Taksówka zatrzymała się pod jedną z wielu bogatych dzielnic. Nigdy tu nie byłam i nie zamierzałam, ale co mogłam zrobić, jeśli wynieśli mnie siłą? Tomo i Vicki pożegnali się i pojechali z powrotem, natomiast Jared zabrał moją torbę i ruszył do domu. Stałam jak głupia i gapiłam się na dom. Był sporych rozmiarów, biały i pełno krzaków wokół niego. Po prostu piękny. A ja mieszkałam w magazynie. Niektórym dobrze się układa. Nie to co mi. Zły nastrój natychmiastowo mnie dopadł.

- Em, chodź. - Shannon złapał mnie za rękę i wciągnął do domu. W środku było wszystko białe. Aż miałam ochotę wziąć wszystkie kolory farb i powylewać wszędzie. - Zaprowadzę Cię do pokoju. - poszłam za nim. Jakie było moje zdziwienie kiedy pokój, w którym miałam mieszkać nie był biały. Ściany były koloru beżu z elementami brązowych wzorków. Ciemne panele i brązowe meble. Niby tak zwykle urządzone, a tak pięknie. - Tu masz swoją łazienkę i garderobę. Mój pokój jest na samym końcu korytarza, a Jared'a na przeciwko Twojego, więc jakby co to przychodź. Zostawiam Cię, żebyś mogła się ogarnąć.- Uśmiechnęłam się lekko do niego i położyłam na łóżku. Wszystko było kiedyś dobrze. Miałam kochającą się rodzinę, pieniądze. A teraz? Teraz nie mam nikogo, a pieniędzy tym bardziej. Tęsknię za moimi rodzicami. Nawet kiedy pili mieli dobre serce. Zdarzały się kłótnie, ale w każdej rodzinie pojawiają się konflikty.
 W moich oczach momentalnie zebrały się łzy. Strasznie ich kochałam, a oni odeszli. Szybko przetarłam oczy, wyjęłam ręcznik z torby i poszłam wziąć gorącą kąpiel. Po dokładnym umyciu się ubrałam czystą bieliznę, spodnie dresowe i koszulkę na ramiączkach. Postanowiłam zejść na dół, ale bałam się. Czego? Nawet nie wiem. Może po prostu się wstydziłam. Dlatego też zgasiłam światło, położyłam się na łóżku i akurat wtedy ktoś zapukał do drzwi.

- Mogę? - zapytał niepewnie Jared.
- Tak, przecież to Twój dom. Ja nie mam nic do gadania. - podszedł do łóżka i zapalił lampkę znajdującą się na stoliku.
- Nie mów tak. Teraz to też Twój dom. Czemu nie zeszłaś do nas?
- Trochę się źle czuję. - odrzekłam siadając na łóżku.
- Źle się czujesz? - zapytał przestraszony Jared. - Coś Cię boli? - Nie znam długo Jared'a, ale już wiem, że jest strasznie natrętnym, ale i dobrym człowiekiem. To miło z jego strony, że tak się mną przejmuje.
- Jared, uspokój się. Czy zawsze muszę odczuwać ból głowy lub innej części ciała? Nic mnie nie boli, po prostu jest mi źle. Czuję się źle, bo wszystko w szczególności ta białaczka, mnie przygnębia. - Spojrzałam na niego smutnymi oczyma. Na prawdę mój nastrój był do bani. Jay nie odezwał się tylko wdrapał na środek łóżka i po prostu mnie przytulił. Zaskoczona gestem nic nie zrobiłam, ale uświadomiłam sobie, że potrzebowałam tego. Takiego zwykłego gestu. Wtuliłam się w niego, a łzy zaczęły lecieć po moich policzkach.
- Nie płacz. Wszystko się ułoży i zobaczysz, kiedyś będziesz moją żoną. - zaśmiałam się lekko. - Ale tak na prawdę to wszystko będzie ok. Jutro zadzwoń i umów się na chemioterapię. Podobno kiedyś już przezwyciężyłaś białaczkę, więc i teraz to zrobisz, rozumiesz? - odsunął mnie od siebie i spojrzał mi w oczy. Pokiwałam twierdząco i znów się do niego przytuliłam. - Zejdziesz ze mną na dół? Zrobimy coś do jedzenia albo tylko zaatakujemy Shannon'a.
- Stawiam na jedzenie, bo strasznie zgłodniałam. - zeskoczyłam z łóżka i chciałam już iść, lecz  Jared miał inne plany. Złapał mnie w pasie i przerzucił sobie przez ramię. Śmiałam się w niebogłosy, aż dusiłam się śmiechem. - Jared, puść mnie! Jestem ciężka!
- Ciężka to ty możesz być jak będziemy kiedyś wracać od mamy z obiadu. Teraz jesteś jak piórko. - postawił mnie w kuchni i spojrzał na mnie zamyślony. - Em, musisz przytyć. Jesteś jak skóra i kości. - powiedział z wyrzutem.
- Odezwał się ten najgrubszy. Podobam się sobie i nic nie zmienię w moim ciele. Ty pewnie też masz takie zdanie o sobie, więc nie rób mi z tym problemów. - odwróciłam się do drzwi, gdyż w nich znalazł się Shannon. - Shann, co sądzisz o moim ciele? - podciągnęłam koszulkę, aby było mi widać brzuch.
- Jesteś mega seksowna, lecz troszkę zachuda, ale i tak piękna. - spojrzałam na niego krzywo.
- Przykro mi, ale ja nie przytyję. Dziękuję Shannon za opinię. Jeśli pozwolicie to zrobię sobię kanapkę.
- Żadnych kanapek. Robimy coś tłustego. Jajecznica? - zaprotestował Shannon.- Wiem, że jajecznica nie jest za tłusta, ale to mi tylko przyszło na myśl. Ja zrobię, a wy sobie posiedźcie i popatrzcie na mistrza kuchni.
- Shannon, pewnie myślałeś, że będę wam gotować obiadki, a więc nie. Nie umiem gotować. Ty będziesz musiał się popisywać swoją kuchnią. - uśmiechnęłam się do niego na co wydął wargę jak małe dziecko.- Co jutro robicie?
- Nic, siedzimy w domu. Masz jakieś propozycje? - odezwał się Jared podjadając kawałek pomidora.
- Może mnie któryś odwieść jutro do pracy? Proszę. - spojrzałam na nich pijąc sok pomarańczowy. - O i musimy obgadać sprawę płacenia wam za rachunki.
- Ja cię mogę odwieźć, a co do rachunków to nic nie będziesz płaciła. - powiedział Shannon nakładając na talerze jedzenie. Nawet nie uraczył mnie spojrzeniem. Mama uczyła mnie, że gdy rozmawiam z kimś muszę na niego patrzeć.
- Nie będę siedziała na waszym utrzymaniu. - podniosłam głos. - To nie jest w porządku. - powiedziałam ciszej. Shannon podłożył mi talerz pod nos i wręczył widelec.
- Nic nie będziesz płacić, a teraz jedz, a nie gadasz. - uśmiechnął się do mnie puszczając oczko.

Po skończonym posiłku, który wyszedł Shannonowi przecudnie poszłam do pokoju po papierosy, a następnie na balkon. Wsadziłam fajkę do ust i odpaliłam. Usiadłam na poręczy raz po raz się zaciągając.
- Czemu palisz? - usłyszałam z tyłu siebie głos Jared'a.
- To jedyna przyjemność w moim życiu. - odpowiedziałam odwracając się do niego wypuszczając dym wprost na twarz Jay'a. Skrzywił się lekko, ale na jego twarzy wstąpił brudny uśmieszek.
- A seks? - to pytanie zwaliło mnie z nóg. Od czasu kiedy zostałam zgwałcona z nikim się nie kochałam. - Em, no co , nie uprawiasz ostrego seksu? - nadal drwił ze mnie. W moich oczach momentalnie zebrały się łzy , upuściłam fajkę i wbiegłam szybko do pokoju kierując się do łazienki w której się zamknęłam. Nienawidzę tego. Ktoś wspomina o seksie albo o temacie z tym powiązanym, a ja już płaczę. - Emily, co się stało? Jeśli w jakiś sposób cię uraziłem to przepraszam. Proszę, wyjdź. - uspokoiłam oddech, przetarłam twarz i weszłam do pokoju. - Emily, co się dzieje? - usiadłam na łóżku, cały czas wpatrując się w swoje ręcę. Usiadł obok mnie po czym lekko złapał moją dłoń. Postanowiłam mu powiedzieć.
- To było, gdy miałam jakoś 16 lat. Siedziałam na kanapie i oglądałam telewizję. Czekałam na tatę, musiałam mu coś powiedzieć, ale trudno się z rodzicami rozmawiało, bo byli alkoholikami. W końcu jak tata przyszedł to wszystko poszło się jebać bo był pijany, tak jak jego kolega, który przyszedł za nim. Mamy nie było, mojej siostry też , tata poszedł do swojego pokoju, a jego kolega przytargał się do mnie. - spojrzałam na Jared'a, patrzył się na mnie oczami pełnymi współczucia. Już wiedział o co chodzi.- Przestraszyłam się go, bo cały czas przybliżał się do mnie. Chciałam zejść z kanapy i pójść do siebie, ale on mnie pociągnął do siebie. - patrzyłam pusto w rękę Jay'a obejmującą moją, która coraz bardziej się zaciskała. - Wyrywałam się i krzyczałam, ale on mi groził, że coś zrobi mojej rodzinie. Musiałam siedzieć cicho póki on to robił. Zgwałcił mnie i sobie poszedł. Przepraszam, że tak zaaregowałam, ale to mnie strasznie przytłacza. Nigdy nie poczułam co to naprawdę jest seks.
- Przepraszam, ja nie wiedziałem. Mówiłaś o tym rodzicom ? - skierował się do mnie.
- Mówiłam, ale nie wierzyli mi. Powiedzieli, że zmyślam. Ja nie wiedziałam co robić. Nikt mi nie wierzył. - powiedziałam załamana. Jay ujął moją twarz w dłonie i lekko głaskał kciukami moje policzki.
- Nikt ci już krzywdy nie zrobi, rozumiesz? Nikt! Nie pozwolę na to. - uśmiechnął się smutno do mnie - Chyba już czas spać, co nie? Wskakuj pod kołdrę . - przykrył mnie szczelnie kołdrą i usiadł obok.
- Jay, nie mów nikomu o tym, dobrze? I dziękuję, za wszystko. - wtedy wpadł Shannon. Miał szał w oczach. - Co się stało?
- Jutro robimy imprezę. - krzyknął. - Ale teraz idziemy spać. Emily idziesz spać? - potwierdziłam kiwając głową. - A nie boisz się sama albo, że nie zaśniesz, bo to twoja pierwsza noc tutaj?
- Shannon! Do rzeczy . - śmiałam się.
- Mogę spać z tobą? - wyszczerzył się i rzucił na łóżko przykrywając siebie i mnie kołdrą.


///
Dawno mnie tu nie było, co nie? Przepraszam. Miałam pisać po koncercie Linkin Park, ale wena mnie opuściła. Jestem okropna, wiem :c
Ale już jestem w połowie następnego chapteru, więc oczekujcie niedługo :)