poniedziałek, 22 lipca 2013

Lalalala i do akcji wkraczam znowu JA!

Znowu dlugo mnie nie było, hehe. Brak weny, brak siły , brak wszystkiego. Coś mnie podkusiło do obejrzenia sobie bloga i BUM . Postanowiłam kontynuować, ALE nie wiem w jakich odstępach będą się pojawiały kolejne odcinki :)

piątek, 15 marca 2013

UPS?!

30 październik? Trochę czasu minęło, co nie? Okropności. Staram się coś skleić, ale wy też musicie pokazać, że tu jesteście. Tak tylko mówię. A więc bardzo proszę o komentarze, bo bez współpracy pójdzie marnie :)

wtorek, 30 października 2012

8

 Pierwszej nocy u braci Leto, Shannon kłócił się, że jednak będzie spał ze mną w łóżku. Kłóciłam się z nim tak długo aż w końcu zasnął. Ja miałam z tym problemy dlatego też pół nocy spędziłam w kuchni pijąc mleko sojowe Jared'a. Gdy mleko się już skończyło poszłam do ogrodu. Położyłam się na leżaku i patrzyłam w niebo. Wtedy nareszcie zasnęłam. Śniło mi się, że byłam z rodzicami w parku i spacerowaliśmy co chwile śmiejąc się, gdy wtedy zza drzewa wyszedł Adam. Zerwałam się z leżaka i próbowałam brać głębokie oddechy. Dlaczego śnił mi się mężczyzna przez którego nie mogę normalnie funkcjonować? Przez którego nigdy nie zbliżyłam się bardziej do żadnego mężczyzny. Po dniu kiedy Adam mnie zgwałcił miewałam koszmary, ale szybko ustąpiły. Teraz znów się to zaczyna. Ten cały koszmar.

- Gdzie jest moje mleko?! - usłyszałam krzyk, gdy weszłam do domu. - Kto wypił moje mleko?! - Jared wyskoczył cały czerwony z kuchni w ręce trzymając łyżkę. - Gdzie byłaś? - gdy mnie zobaczył szybko się wyprostował i lekko uśmiechnął.
- Nie mogłam spać w nocy więc poszłam do ogrodu i tam zasnęłam. Ktoś ci wypił twoje mleko? Przepraszam, to ja. Odkupię ci.
- Myślałem, że to Shannon nie miał co pić więc wypił moje mleko. A tak w ogóle to gdzie on jest? - przyglądał mi się uważnie, a ja wpatrywałam się w jego niebieskie oczy. - No nie mów, że w twoim łóżku. - powiedział z wyrzutem.
- Większości nocy nie było mnie w pokoju, więc nie wiem. A ty się wyspałeś? - usiadłam przy stole przypatrując się Jared'owi. Wyjął dwa kubki i wsypał do nich kawy.
- Jakoś nie mogłem. Pijesz bez mleka? - pokiwałam twierdząco. - Śniły mi się jakieś głupoty i co chwile się budziłem. Mam nadzieję, że tej nocy wszyscy będziemy spać. - spojrzałam na zegarek. Musiałam się już zbierać do pracy.
- Jared, wypijemy kawę i zawieziesz mnie do pracy? Na Shannon'a nie mam co liczyć. - dochodziła godzina 12, a Shann nadal spał.
- Jasne. Shannon gdyby mógł przespałby cały dzień. O której kończysz dzisiaj?
- Zaczynam o 13, a kończę chyba o 15. Dzisiaj muszę tylko papiery ogarnąć, czemu pytasz? - zapytałam odkładając kubek do zlewu.
- Przyjadę po ciebie, dobrze? A i zadzwoń do Steve'a żeby ugadać się o leczenie. - cały czas myślałam o tym żeby nie umawiać się na to leczenie. Już wolę umrzeć niż na nie iść, i tak po kilku latach pójdzie się jebać, bo znowu będę miała białaczkę. - Hej, słuchasz mnie? - Jared zaczął mną potrząsać, aż w końcu spojrzałam się na niego.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Co mówiłeś?
- Mówiłem, że dzisiaj jest ta impreza o której wczoraj mówił Shann. Poznasz naszych znajomych. - pewnie poznam. Jeśli będę miała dzisiaj humor i siłę to poznam. Chociaż przez ten dzisiejszy sen straciłam ochotę na wszystko. Najlepiej zaszyłabym się w pokoju i nigdzie nie wychodziła, ale niestety obowiązki wzywają.

 Wypiliśmy szybko kawę, przebraliśmy się i wsiedliśmy do samochodu Jared'a. Zawsze lubiłam patrzeć na mężczyzn prowadzących samochody. W tym przypadku obserwowałam Jay'a. Włączył radio i zaczął śpiewać z czego się śmiałam.
- Czemu zawsze się śmiejesz kiedy śpiewam? - zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać. - Wariatko, odpowiedz, co cię tak bawi? - zaśmiał się.
- Twój głos mnie bawi, nie wiem czemu, ale tak jakoś. Chociaż lubię jak śpiewasz i masz w dodatku taką chrypkę. - uśmiechnęłam się do niego promiennie.
- Ooo , ktoś ma dobry humor. Cieszę się. Jestem ciekaw jak ty śpiewasz.
- Ja nie umiem śpiewać, więc mnie nie usłyszysz. - spojrzał na mnie smutno . - Nawet mnie nie proś. -  poklepałam go po głowie.
- Hej, hej, nie dotykaj moich włosów ! - krzyknął , przez co podskoczyłam w miejscu.
- Boże Święty, spokojnie. Na zawał mam przez ciebie zejść?
- Nie skomentuję tego. - zaśmiał się .


 Po pewnym czasie zajechaliśmy już pod budynek w którym pracuję. Jared pożegnał się ze mną i nakazał zadzwonić, gdy skończę pracę. Przywitałam się ze wszystkimi i skierowałam do mojego gabinetu. Dzisiaj czekała mnie tylko papierkowa robota, więc spokojnie mogłam załatwić te sprawy przy kubku kawy. Co chwilę zerkał do mnie Michael i pytał się czy wszystko u mnie ok, co strasznie mnie bawiło, bo ukazywała się tylko jego głowa i znikała. Cieszę się, że tak się o mnie martwi. Dzień pracy szybko mi zleciał. Nie zadzwoniłam po Jared'a, gdyż chciałam sobie zrobić długi spacer. Robiło się chłodno, więc przyśpieszyłam kroku. Do domu chłopaków doszłam w jakieś półtorej godziny.

- Gdzie ty do cholery byłaś?! I czemu nie odbierałaś?! - na wejściu Jared zaczął swoje przedstawienie pt. " MARTWIĘ SIĘ" . Westchnęłam, rzuciłam płaszczyk na sofę i się położyłam.
- Spokojnie. Wróciłam i żyję, to chyba najważniejsze. - uśmiechnęłam się lekko w stronę Shannon'a, któy wyłowił się zza zakrętu.
- Czemu znowu krzyczysz? - zapytał znudzony Shann.
- Em miała zadzwonić jak skończy pracę i miałem po nią przyjechać, ale oczywiście po co?! Niech się biedny Jared martwi ! - znowu wykrzyczał patrząc się na mnie,
- Ej, nie krzycz na nią, pacanie! - Shann walnął go w głowę.
- Sorry Jared, ale chciałam pobyć trochę sama, więc dlatego nie dzwoniłam. Idę się położyć trochę. - uśmiechnęłam się do nich lekko i poszłam na górę. Chciałam sobie odpocząć , ale pod wieczór szykuję się impreza, na którą nie mam za bardzo ochoty, no ale zobaczymy jak to będzie..



WIEEEEM NAWALIŁAM! miało być szybko dodane, a tu wielki za przeproszeniem chuj. przepraszam przepraszam przepraszam! !!!!!
będę starała się dodawać szybko, ale mam duuuużo nauki i maaaało weny. czekajcie cierpliwie :)

środa, 1 sierpnia 2012

7

                                                                        MUZYKA

 Przez resztę drogi nie odzywałam się. Nie czułam się swobodnie w ich towarzystwie. Oni gadali sobie spokojnie, śmiali się, a ja tylko patrzyłam na widoki zza szyby. Nigdy nie miałam wielu przyjaciół, a jeśli już ich miałam to odeszli ze względu na moich rodziców. Nie, to nie byli prawdziwi przyjaciele.
  Taksówka zatrzymała się pod jedną z wielu bogatych dzielnic. Nigdy tu nie byłam i nie zamierzałam, ale co mogłam zrobić, jeśli wynieśli mnie siłą? Tomo i Vicki pożegnali się i pojechali z powrotem, natomiast Jared zabrał moją torbę i ruszył do domu. Stałam jak głupia i gapiłam się na dom. Był sporych rozmiarów, biały i pełno krzaków wokół niego. Po prostu piękny. A ja mieszkałam w magazynie. Niektórym dobrze się układa. Nie to co mi. Zły nastrój natychmiastowo mnie dopadł.

- Em, chodź. - Shannon złapał mnie za rękę i wciągnął do domu. W środku było wszystko białe. Aż miałam ochotę wziąć wszystkie kolory farb i powylewać wszędzie. - Zaprowadzę Cię do pokoju. - poszłam za nim. Jakie było moje zdziwienie kiedy pokój, w którym miałam mieszkać nie był biały. Ściany były koloru beżu z elementami brązowych wzorków. Ciemne panele i brązowe meble. Niby tak zwykle urządzone, a tak pięknie. - Tu masz swoją łazienkę i garderobę. Mój pokój jest na samym końcu korytarza, a Jared'a na przeciwko Twojego, więc jakby co to przychodź. Zostawiam Cię, żebyś mogła się ogarnąć.- Uśmiechnęłam się lekko do niego i położyłam na łóżku. Wszystko było kiedyś dobrze. Miałam kochającą się rodzinę, pieniądze. A teraz? Teraz nie mam nikogo, a pieniędzy tym bardziej. Tęsknię za moimi rodzicami. Nawet kiedy pili mieli dobre serce. Zdarzały się kłótnie, ale w każdej rodzinie pojawiają się konflikty.
 W moich oczach momentalnie zebrały się łzy. Strasznie ich kochałam, a oni odeszli. Szybko przetarłam oczy, wyjęłam ręcznik z torby i poszłam wziąć gorącą kąpiel. Po dokładnym umyciu się ubrałam czystą bieliznę, spodnie dresowe i koszulkę na ramiączkach. Postanowiłam zejść na dół, ale bałam się. Czego? Nawet nie wiem. Może po prostu się wstydziłam. Dlatego też zgasiłam światło, położyłam się na łóżku i akurat wtedy ktoś zapukał do drzwi.

- Mogę? - zapytał niepewnie Jared.
- Tak, przecież to Twój dom. Ja nie mam nic do gadania. - podszedł do łóżka i zapalił lampkę znajdującą się na stoliku.
- Nie mów tak. Teraz to też Twój dom. Czemu nie zeszłaś do nas?
- Trochę się źle czuję. - odrzekłam siadając na łóżku.
- Źle się czujesz? - zapytał przestraszony Jared. - Coś Cię boli? - Nie znam długo Jared'a, ale już wiem, że jest strasznie natrętnym, ale i dobrym człowiekiem. To miło z jego strony, że tak się mną przejmuje.
- Jared, uspokój się. Czy zawsze muszę odczuwać ból głowy lub innej części ciała? Nic mnie nie boli, po prostu jest mi źle. Czuję się źle, bo wszystko w szczególności ta białaczka, mnie przygnębia. - Spojrzałam na niego smutnymi oczyma. Na prawdę mój nastrój był do bani. Jay nie odezwał się tylko wdrapał na środek łóżka i po prostu mnie przytulił. Zaskoczona gestem nic nie zrobiłam, ale uświadomiłam sobie, że potrzebowałam tego. Takiego zwykłego gestu. Wtuliłam się w niego, a łzy zaczęły lecieć po moich policzkach.
- Nie płacz. Wszystko się ułoży i zobaczysz, kiedyś będziesz moją żoną. - zaśmiałam się lekko. - Ale tak na prawdę to wszystko będzie ok. Jutro zadzwoń i umów się na chemioterapię. Podobno kiedyś już przezwyciężyłaś białaczkę, więc i teraz to zrobisz, rozumiesz? - odsunął mnie od siebie i spojrzał mi w oczy. Pokiwałam twierdząco i znów się do niego przytuliłam. - Zejdziesz ze mną na dół? Zrobimy coś do jedzenia albo tylko zaatakujemy Shannon'a.
- Stawiam na jedzenie, bo strasznie zgłodniałam. - zeskoczyłam z łóżka i chciałam już iść, lecz  Jared miał inne plany. Złapał mnie w pasie i przerzucił sobie przez ramię. Śmiałam się w niebogłosy, aż dusiłam się śmiechem. - Jared, puść mnie! Jestem ciężka!
- Ciężka to ty możesz być jak będziemy kiedyś wracać od mamy z obiadu. Teraz jesteś jak piórko. - postawił mnie w kuchni i spojrzał na mnie zamyślony. - Em, musisz przytyć. Jesteś jak skóra i kości. - powiedział z wyrzutem.
- Odezwał się ten najgrubszy. Podobam się sobie i nic nie zmienię w moim ciele. Ty pewnie też masz takie zdanie o sobie, więc nie rób mi z tym problemów. - odwróciłam się do drzwi, gdyż w nich znalazł się Shannon. - Shann, co sądzisz o moim ciele? - podciągnęłam koszulkę, aby było mi widać brzuch.
- Jesteś mega seksowna, lecz troszkę zachuda, ale i tak piękna. - spojrzałam na niego krzywo.
- Przykro mi, ale ja nie przytyję. Dziękuję Shannon za opinię. Jeśli pozwolicie to zrobię sobię kanapkę.
- Żadnych kanapek. Robimy coś tłustego. Jajecznica? - zaprotestował Shannon.- Wiem, że jajecznica nie jest za tłusta, ale to mi tylko przyszło na myśl. Ja zrobię, a wy sobie posiedźcie i popatrzcie na mistrza kuchni.
- Shannon, pewnie myślałeś, że będę wam gotować obiadki, a więc nie. Nie umiem gotować. Ty będziesz musiał się popisywać swoją kuchnią. - uśmiechnęłam się do niego na co wydął wargę jak małe dziecko.- Co jutro robicie?
- Nic, siedzimy w domu. Masz jakieś propozycje? - odezwał się Jared podjadając kawałek pomidora.
- Może mnie któryś odwieść jutro do pracy? Proszę. - spojrzałam na nich pijąc sok pomarańczowy. - O i musimy obgadać sprawę płacenia wam za rachunki.
- Ja cię mogę odwieźć, a co do rachunków to nic nie będziesz płaciła. - powiedział Shannon nakładając na talerze jedzenie. Nawet nie uraczył mnie spojrzeniem. Mama uczyła mnie, że gdy rozmawiam z kimś muszę na niego patrzeć.
- Nie będę siedziała na waszym utrzymaniu. - podniosłam głos. - To nie jest w porządku. - powiedziałam ciszej. Shannon podłożył mi talerz pod nos i wręczył widelec.
- Nic nie będziesz płacić, a teraz jedz, a nie gadasz. - uśmiechnął się do mnie puszczając oczko.

Po skończonym posiłku, który wyszedł Shannonowi przecudnie poszłam do pokoju po papierosy, a następnie na balkon. Wsadziłam fajkę do ust i odpaliłam. Usiadłam na poręczy raz po raz się zaciągając.
- Czemu palisz? - usłyszałam z tyłu siebie głos Jared'a.
- To jedyna przyjemność w moim życiu. - odpowiedziałam odwracając się do niego wypuszczając dym wprost na twarz Jay'a. Skrzywił się lekko, ale na jego twarzy wstąpił brudny uśmieszek.
- A seks? - to pytanie zwaliło mnie z nóg. Od czasu kiedy zostałam zgwałcona z nikim się nie kochałam. - Em, no co , nie uprawiasz ostrego seksu? - nadal drwił ze mnie. W moich oczach momentalnie zebrały się łzy , upuściłam fajkę i wbiegłam szybko do pokoju kierując się do łazienki w której się zamknęłam. Nienawidzę tego. Ktoś wspomina o seksie albo o temacie z tym powiązanym, a ja już płaczę. - Emily, co się stało? Jeśli w jakiś sposób cię uraziłem to przepraszam. Proszę, wyjdź. - uspokoiłam oddech, przetarłam twarz i weszłam do pokoju. - Emily, co się dzieje? - usiadłam na łóżku, cały czas wpatrując się w swoje ręcę. Usiadł obok mnie po czym lekko złapał moją dłoń. Postanowiłam mu powiedzieć.
- To było, gdy miałam jakoś 16 lat. Siedziałam na kanapie i oglądałam telewizję. Czekałam na tatę, musiałam mu coś powiedzieć, ale trudno się z rodzicami rozmawiało, bo byli alkoholikami. W końcu jak tata przyszedł to wszystko poszło się jebać bo był pijany, tak jak jego kolega, który przyszedł za nim. Mamy nie było, mojej siostry też , tata poszedł do swojego pokoju, a jego kolega przytargał się do mnie. - spojrzałam na Jared'a, patrzył się na mnie oczami pełnymi współczucia. Już wiedział o co chodzi.- Przestraszyłam się go, bo cały czas przybliżał się do mnie. Chciałam zejść z kanapy i pójść do siebie, ale on mnie pociągnął do siebie. - patrzyłam pusto w rękę Jay'a obejmującą moją, która coraz bardziej się zaciskała. - Wyrywałam się i krzyczałam, ale on mi groził, że coś zrobi mojej rodzinie. Musiałam siedzieć cicho póki on to robił. Zgwałcił mnie i sobie poszedł. Przepraszam, że tak zaaregowałam, ale to mnie strasznie przytłacza. Nigdy nie poczułam co to naprawdę jest seks.
- Przepraszam, ja nie wiedziałem. Mówiłaś o tym rodzicom ? - skierował się do mnie.
- Mówiłam, ale nie wierzyli mi. Powiedzieli, że zmyślam. Ja nie wiedziałam co robić. Nikt mi nie wierzył. - powiedziałam załamana. Jay ujął moją twarz w dłonie i lekko głaskał kciukami moje policzki.
- Nikt ci już krzywdy nie zrobi, rozumiesz? Nikt! Nie pozwolę na to. - uśmiechnął się smutno do mnie - Chyba już czas spać, co nie? Wskakuj pod kołdrę . - przykrył mnie szczelnie kołdrą i usiadł obok.
- Jay, nie mów nikomu o tym, dobrze? I dziękuję, za wszystko. - wtedy wpadł Shannon. Miał szał w oczach. - Co się stało?
- Jutro robimy imprezę. - krzyknął. - Ale teraz idziemy spać. Emily idziesz spać? - potwierdziłam kiwając głową. - A nie boisz się sama albo, że nie zaśniesz, bo to twoja pierwsza noc tutaj?
- Shannon! Do rzeczy . - śmiałam się.
- Mogę spać z tobą? - wyszczerzył się i rzucił na łóżko przykrywając siebie i mnie kołdrą.


///
Dawno mnie tu nie było, co nie? Przepraszam. Miałam pisać po koncercie Linkin Park, ale wena mnie opuściła. Jestem okropna, wiem :c
Ale już jestem w połowie następnego chapteru, więc oczekujcie niedługo :)


czwartek, 7 czerwca 2012

Zmiany

Jak pewnie każdego , zaczął irytować onet. Przerzucam się na blogspot. Bynajmniej nie będzie problemów. A więc, tu znajdzie się dalsza część opowiadania. Na it-is-all-for-you.blog.onet.pl będzie tak jakby to powiedzieć część pierwsza . Nowy chapter skończę pisać i opublikuję po koncercie LP. Trzymajcie się :)